Czołem!
Ostatnio na skrzynkę e-mail czy też wiadomości na fanpage na Facebook dostaję sporo zapytań. Na wszystkie oczywiście sumiennie odpowiadam i staram się jak najbardziej pomóc.
Niedawny e-mail skłonił mnie jednak do podzielenia się moimi przemyśleniami na blogu. Specjalnie po to założyłem nową kategorię z chwytliwą nazwą – Poradnia Animacyjna!
A to jest pierwszy wpis!
Następujące pytanie dostałem na skrzynkę e-mail. Pozwoliłem sobie je trochę przeredagować na potrzeby wpisu (i zachowania anonimowości):
Drogie Bravo!
Jak to jest z pracą animatora od strony osobowości, bo nie wiem czy się nadaję na takie stanowisko. Wolę ciszę i spokój, a tu tysiące poprawek, deadline itd.
Czy trzeba mieć mocne nerwy i kupę cierpliwości? Mógłbyś opisać jak wygląda taki zwyczajny dzień animatora?
Dostajesz dany temat i masz spokój; gdzie w ciszy i zadumie robisz swoje? Czy raczej co chwila wpadają i ględzą?
Chyba nie trzeba przed nimi odgrywać swoich scenek na dużej sali?
No cóż, na początek opiszę dwie sytuacje:
Reklamy, deadline, crunch!
Najczęściej spotykany przypadek na naszym rynku. Reklamy! Z tego studia żyją i jest to rzecz naturalna.
Naturalną rzeczą są także częste deadline i crunch time – czyli okres, gdy jest MEGA dużo roboty na raz i jakoś trzeba zdążyć z oddaniem na czas. Oczywiście zachowując dobrą jakość pracy no i resztki animacyjnej godności. Ogólnie wszystko płonie, a Ty latasz z naparstkiem i próbujesz to ugasić.
W takich dniach jest dużo lataniny. Biurko -> lead -> biurko -> kawa -> biurko -> reżyser -> biurko.
Trzeba działać szybko, bo roboty jest od groma! Komunikacja w zespole to podstawa. Oprócz oznaczania statusu ujęcia na stronie (oprogramowanie do zarządzania projektami, rozdzielania pracy etc) ciągle upewniamy się czy dobre ujęcie robimy i czy jesteśmy na czas z robotą. Strzeżonego… i tak dalej i tak dalej. Jako zespół rozumiemy się i prężnie działamy jako jeden organizm.
Nierzadko w studiach jest duży open space. Jest więc głośno i co chwila ktoś obok przechodzi. Trochę to rozprasza, ale trzeba nauczyć się z tym żyć. Często lead czy reżyser przechodząc obok zajrzy przez ramię. Wypada – czy też nawet trzeba – pokazać wtedy animację. Nawet jeżeli to work in progress!
Brzmi to niezbyt dobrze, ale w takich okresach jest to niezbędne do ukończenia pracy na satysfakcjonującym wszystkich poziomie. I kolejny raz powtarzam – idzie się przyzwyczaić!
No i wiadomo, słuchawki to podstawa do odcięcia się od reszty :-)
Do tego dochodzą spotkania. Wewnętrzne: lead -> animatorzy. Zewnętrzne: reżyser -> dział animacji. W obu przypadkach chodzi o ciągły feedback i trzymanie ręki na pulsie. Często na takich spotkaniach wychodzą BARDZO POMOCNE ROZWIĄZANIA. Dostajemy także uwagi od agencji i klienta. Tutaj przydaje się nasz skill cierpliwości. Ok – w środku klniemy – ale na zewnątrz pełna profeska! Bierzemy krytykę na klatę jak kiedyś o tym pisałem.
Produkcja długoterminowa – seriale / film
Czas to pieniądz, więc też trzeba szybko pracować! Ale spokojnie! Tutaj pośpiech objawia się przed końcem produkcji. Gdzie na raz spada milion trupów w szafie.
Ale w tej krainie serialowej jest zdecydowanie spokojniej! Och i to jak! Posłuchajcie…
Tydzień czy nawet dwa tygodnie wcześniej już wiemy jakie mamy przypisane ujęcia oraz na kiedy musimy je oddać. Mamy bardzo dużo czasu! Możemy spokojnie zaplanować ujęcia, przemyśleć, przesłuchać dźwięk. Ba! Można nawet spokojnie nagrać referencję!
Po deadline – mam nadzieję – otrzymujemy zielone światło i przechodzimy do następnych scen. I znowu to samo.
Niemniej jednak komunikacja w zespole to też podstawa. Też są spotkania. No i lead czy reżyser codziennie zagai jak praca idzie. Dostaniemy feedback zanim za bardzo rozpędzimy się z robotą.
Taka praca też staje się szybko monotonna. Ciągle te same postaci, ta sama sceneria. I to ciągnie się miesiącami.
A przecież reklamy to dynamizm!
Ale szybko żałujesz tego dynamizmu i znowu chcesz swoją serialową krainę spokoju. I tak w kółko.
Reklamy… seriale… Czy coś to łączy?
W obu przypadkach oczywiście mamy prawo mieć swoje zdanie. Proponujesz, dyskutujesz, bronisz swoich pomysłów. Więc nie ma „zamknij się i animuj” :-)
Widzę, że jeszcze nie poruszyłem kwestii „nagrywania referencji na sali”.
Otóż jako animatorzy MUSIMY przywyknąć do swojego wyglądu na referencji. Następnym krokiem będzie nagrywanie z kimś, a później PRZED kimś.
Nagrywanie referencji na open space to fatalny pomysł. Animator nie może się skupić, a i przeszkadzamy innym. Dlatego często znajdujemy wolne pomieszczenie i tam nagrywamy.
W poprzednim miejscu pracy niestety nie było wystarczająco dużo lub po prostu spokojnego miejsca. Rozwiązanie? Nagrywałem w domu!
Podsumowując…
…należy zadać sobie pytanie: CZY ANIMATOR MUSI BYĆ EKSTRAWERTYKIEM?
No cóż. Odpowiedź jest prosta: „NIE… ALE…”
Zdjęcie ozdabiające ten wpis przedstawia mój nowy kubeczek i wygląd mojego biurka.
Można łatwo wysunąć wniosek kto siedzi przy tym biurku. Ok, kto oprócz dziecka. No i jaką energią na co dzień emanuję. I TO BEZ KAWY!
Owszem, możesz być introwertykiem! Proszę bardzo! Nie musisz się odzywać. Zamknij się w tych dwóch monitorach na cały dzień.
Znam takich animatorów i SERIO dobrze pracują!
Jednak kontakt z resztą zespołu to podstawa. Pamiętajmy o tym.
Pytanie na które tutaj odpowiedziałem zostało wysłane na: rafal@pananimator.pl
Jeżeli chcesz uzyskać podobną odpowiedź, zgłębić pewien temat lub po prostu pogadać o animacji… skomentuj inne wpisy, żeby wszyscy widzieli. Albo po prostu napisz e-mail! :-)